Wybierz język EoF

Ewangelia na niedzielę 05 maja: Jana 15-9

VI Niedziela Wielkanocna B

"9 Jak Ojciec mnie umiłował, tak i ja umiłowałem was. Trwajcie w mojej miłości. 10 Jeśli będziecie przestrzegać moich przykazań, będziecie trwać w mojej miłości, tak jak Ja przestrzegałem przykazań mego Ojca i trwać w Jego miłości. 11 To wam powiedziałem, aby moja radość była w was i aby wasza radość była pełna. 12 To jest moje przykazanie: abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. 13 Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. 14 Jesteście moimi przyjaciółmi, jeśli czynicie to, co wam przykazuję. 15 Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego; ale nazwałem was przyjaciółmi, bo oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od mojego Ojca. 16 Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem i ustanowiłem was, abyście mogli iść i przynosić owoc, i aby wasz owoc pozostał; aby o cokolwiek poprosicie Ojca w imię moje, On wam da. 17 To wam przykazuję: abyście się wzajemnie miłowali”.

J 15, 9-17

Drodzy Siostry i Bracia Misericordie, nazywam się Carlo Miglietta, lekarz, biblista, laik, mąż, ojciec i dziadek (www.buonabibbiaatutti.it). Również dzisiaj dzielę się z wami krótką refleksją nad Ewangelią, ze szczególnym uwzględnieniem tematu miłosierdzie.

Nawzajem

„Allèlous”, „jedni drugich” – to słowo wielokrotnie powtarzane w całym Nowym Testamencie: nie tylko powinniśmy „miłować się wzajemnie” (J 13; 34; Rz 15; 12 Tes 12 ; 10 J 1:4; 9:1. 3-11,23; 4 J 7:11; 12 P 2:1), ale trzeba „umywać sobie nogi” (J 5:1), „współzawodniczyć” szanując się nawzajem” (Rz 1), „przestańcie się wzajemnie osądzać” (Rz 22), „przyjmujcie się nawzajem, jak przyjął nas Chrystus” (Rz 13), „pozdrawiajcie się świętym pocałunkiem” (Rz 14:12), „oczekując jedni drugich” (10 Kor 14:13), „nie okłamując się nawzajem” (Kol 15:7), „pocieszając się wzajemnie, budując siebie” (16 Tes 16:1) […] Kościół jest miejscem wzajemności, bliskich relacji braterstwa „ze sobą”.

Ale jest to także miejsce „syn”, „z”, dzielenia się, towarzystwa: w istocie Paweł mówi o żartowaniu, współcierpieniu, współdziałaniu, współżyciu, współumieraniu, a nawet o wymyślaniu neologizmów (1 Kor 12:26; 2 Kor 7:3; Flp 1:27; 2:17). Chrześcijanie mają „litować się” nad swoimi braćmi, to znaczy umieć „cierpieć razem z nimi”: „Radujcie się z tymi, którzy się cieszą, płaczcie z tymi, którzy płaczą” (Rz 12, 15), „sprawiając, że okazujcie współczucie... tym, którzy doświadczają zniewag i ucisków” (Hbr 10:33); „Jeśli jeden członek (mistycznego ciała Chrystusa) cierpi, wszystkie członki cierpią wspólnie; a jeśli okazywany jest jeden członek, radują się razem z nim wszystkie członki” (1 Kor 12). Wspólna radość i płacz oznacza życie dla siebie nawzajem. Jest to samozaparcie doprowadzone do tego stopnia, że ​​ten drugi jest mną, a ja jestem drugim, i dlatego żyję życiem drugiego (Flp 26-2): „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” (Mt. 17:18; 22:39).

„Cały Nowy Testament przeniknięty jest troską o komunię jako uczenie się «forma vitae» naznaczonego «syn» (z) i «allèlon» (wzajemnie): przekłada się to na ciągłe napięcie w kierunku zdolności odczuwania, myślenia i działać wspólnie, ku odpowiedzialności za zachowanie nacechowane wzajemnością. Jest to podróż, która rodzi się w najbardziej podstawowej tkance codziennych relacji i przybiera formę ruchu ucieczki od indywidualizmu i ponownego lądowania w dzieleniu się. „télos” tego wszystkiego dobrze wyraził Paweł w 2 Kor 7…: «Wspólnie umrzeć i żyć razem»” (E. Bianchi).

Kościół miłości

Benedykt XVI napisał, że Kościół musi być „wspólnotą miłości”. W istocie jedynym kryterium eklezjalności danym nam przez Jezusa jest miłość braterska: „Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13). Tertulian mówi nam, że poganie żyjący w II wieku n.e. mówili: „Patrzcie, jak oni się kochają!”

Dlatego najważniejszym wymiarem życia Kościoła jest miłość braterska: „Miłujcie się wzajemnie uczuciem braterskim, rywalizujcie we wzajemnym szacunku” (Rz 12). W Kościele powinniśmy szukać wzajemnej miłości, bez względu na wszystko, bez zazdrości i bez udawania. Niech Kościół będzie miejscem życzliwości, wzajemnej akceptacji, wstrzemięźliwości, prawdziwego i pełnego braterstwa. Kościół, jak widzieliśmy, powinien być miejscem, w którym braterskie relacje „ze sobą” są bardzo bliskie i gdzie jest się tak „z”, aby rzeczywiście tworzyć jedno ciało.

Jednocześnie musimy być Kościołem, który sieje miłość. Musimy stawać się coraz bardziej „Kościołem współczucia, Kościołem partycypacyjnego przyjmowania bólu innych, Kościołem zaangażowania jako wyrazu swojej pasji do Boga. Biblijne przesłanie o Bogu jest bowiem w swej istocie przesłaniem wrażliwym na cierpienie: wrażliwym na ból innych, aż do bólu wrogów… Chrześcijańska nauka o odkupieniu przesadnie dramatyzuje kwestię winy i nadmiernie zrelatywizował kwestię cierpienia. Chrześcijaństwo zmieniło się z religii przede wszystkim wrażliwej na cierpienie w religię skupiającą się przede wszystkim na winie. Wydaje się, że Kościół zawsze łagodniej traktował winnych niż niewinne ofiary… Jezus w pierwszej kolejności spojrzał nie na grzech innych, ale na ich ból. Trudno to wytłumaczyć w języku zesztywniałej w sobie religii burżuazyjnej, która w obliczu niczego nie boi się tak samo, jak w obliczu własnej katastrofy, i która dlatego dzisiaj nadal woli jajko od jutrzejszej kury. Zamiast tego musimy wkroczyć na ścieżkę trwałego współczucia, zobowiązać się do odważnej gotowości, aby nie unikać bólu innych, do sojuszy i projektów opartych na współczuciu, które wystrzegają się obecnego nurtu wyrafinowanej obojętności i kultywowanej apatii, oraz odmówić doświadczaj i celebruj szczęście i miłość wyłącznie jako narcystyczne urzeczywistnienia aparatu” (JB Metz).

Miłość braterska jedynym kryterium eklezjologicznym

Miłość do braci staje się wówczas rzeczywiście znakiem rozpoznawczym uczniów Jezusa, kryterium rozeznania między tymi, którzy przystępują do Jezusa Chrystusa, a tymi, którzy Go rozwiązują, między dziećmi światłości a dziećmi ciemności. Jezus bowiem powiedział: „Daję wam nowe przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali; tak jak Ja was umiłowałem, abyście i wy miłowali się wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13-34). Tylko „miłowanie siebie nawzajem” daje pewność, że „Bóg trwa w nas i Jego miłość jest w nas doskonała” (35 J 1).

Listy Jana z mocą wzywają Kościół wszystkich czasów do powrotu do swojej istoty, która ma być miejscem agape, miłości, znakiem obecności Boga, który nie jest niczym innym jak tylko „agape” (1 Jana 4:8), Miłość. Jan nalega, aby Kościół nie był ideologią, nie był władzą, ale stanął u boku każdego człowieka, w każdej kulturze, podejmując za przykładem Jezusa jego ubóstwo i cierpienia, aby w sposób konkretny przynosić im znaki Bożego Miłosierdzia. Miłość.

Listy Janowe zapraszają Kościół, aby na wzór Chrystusa przeżywał tajemnicę ogołocenia, ogołocenia, „kènosis” (Flp 2-7), aby stać się wszystkim dla wszystkich (8 Kor 1: 9). Być Kościołem, który żyje w służbie, zaangażowaniu na rzecz sprawiedliwości i który widzi w każdym człowieku, w biednym, chorym, cierpiącym, odrzuconym, wykluczonym, swojego Boga, którego należy kochać. Kościół zatem wojujący, który stanowczo, a czasem boleśnie wyznaje tajemnicę Boga-Miłości.

Z pewnością punkt widzenia Jana różni się od punktu widzenia synoptyków. Synoptycy podkreślają wymiar miłości „ad extra”: Łukasz zaprasza nas, abyśmy byli bliźnimi wszystkich, nawet jeśli są wrogami lub nieczystymi jak Samarytanin (Łk 10-29); Mateusz żąda: „Miłujcie swoich wrogów i módlcie się za swoich prześladowców, abyście byli dziećmi waszego Ojca niebieskiego, który sprawia, że ​​jego słońce wschodzi nad niegodziwymi i dobrymi i sprawia, że ​​deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Bo jeśli miłujecie tych, którzy was miłują, jaką macie zasługę? Czyż i celnicy tego nie czynią? A jeśli pozdrawiacie tylko swoich braci, cóż niezwykłego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?” (Mt 37:5-44); a Paweł powie: „Chciałbym bowiem sam być anátema, odłączony od Chrystusa ze względu na moich braci, moich krewnych według ciała” (Rzym. 47:9). Jan natomiast kładzie nacisk na wzajemną miłość wśród chrześcijan, na miłość jako cechę charakterystyczną Kościoła. Bratem dla Jana nie jest, jak zamierzają Blaz i Bultmann, każdy człowiek, ale chrześcijanin: a „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 3). To jest wielki temat miłości w Kościele, „miłowania się nawzajem” (15 Jn. 13:1; 3:11,23-4; 7,11 Jn. 12:2).

Dlaczego Jan, którego pisma należą do ostatnich w Nowym Testamencie, bardziej interesuje się eklezjalnym wymiarem miłości niż zewnętrznym? Być może dlatego, że Jan w miarę rozwoju życia kościelnego zrozumiał, że często łatwiej jest kochać tych, którzy są odlegli, niż innych chrześcijan: a historia Kościoła ze wszystkimi jego konfliktami wewnętrznymi, skaleczeniami, schizmami, wzajemnymi ekskomunikami, partie i frakcje, różne nurty i ruchy będące w ciągłym sporze między sobą, obszernie to pokazały. Czasami łatwiej jest poświęcić się biednym i uciśnionym, niż znosić tych, którzy nas marginalizują właśnie w imię Chrystusa. Łatwiej pomóc odległemu, niż kochać bliźniego, który doświadcza chrześcijaństwa z uderzającą wrażliwością. Łatwiej jest przebaczyć zewnętrznemu prześladowcy, niż prowadzić dialog z hierarchią, która może nam się czasem wydawać antyewangeliczna. „Kto mówi, że mieszka w Chrystusie, niech tak się zachowuje” (1 J 2): to znaczy Kościół powinien być w świecie widzialnym znakiem Miłości Wcielonej, być dla niego konkretnym proroctwem wszyscy ludzie: nie mamy innej misji niż przyciąganie innych do siebie mocą naszej wzajemnej miłości. Dlatego Kościół musi włożyć „koinonię”, „komunię” wewnętrzną w ciągłe pokonywanie podziałów, w poszukiwaniu najpełniejszej jedności, aby być wiarygodnym znakiem Bożej Miłości, która go zakłada i ożywia.

Jeżeli na świecie jest tak dużo ateizmu, zadajmy sobie pytanie, czy nie dzieje się tak dlatego, że swoim zachowaniem nie dajemy ludziom znaku Boga. Czy nasze relacje wewnątrzkościelne przebiegają pod sztandarem miłości? Czy w Kościele zawsze istnieje szacunek dla poszczególnych osób, dla wolności jednostki, czy istnieje wzajemne słuchanie, akceptacja, równość, braterstwo, dialog, wstrzemięźliwość od osądów? Wielkim pragnieniem i modlitwą Jezusa przed śmiercią było: „Aby wszyscy stanowili jedno. Jak Ty, Ojcze, jesteś we mnie, a ja w Tobie, niech i oni będą w nas jedno, aby świat uwierzył, że Ty mnie posłałeś” (J 17).

Hieronim, powołując się na starożytną tradycję, mówi, że Jan, już stary, mógł jedynie powiedzieć: „Miłujcie się wzajemnie!” Jedynym kryterium przynależności do zbawionych jest przestrzeganie przykazania miłości: nie ma kultu, wiedzy teologicznej czy biblijnej: jest tylko miłość: „Wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, ponieważ miłujemy braci. Kto nie miłuje, pozostaje w śmierci” (1 Jana 3:14).

Szczęśliwego Miłosierdzia dla wszystkich!

Wszystkich, którzy chcieliby przeczytać pełniejszą egzegezę tekstu lub jakieś spostrzeżenia, proszę pytać migliettacarlo@gmail.com.

Źródło

Spazio Spadoni

Może Ci się spodobać